piątek, 1 czerwca 2012

Weekend majowy 2012 - część III


Dzień trzeci - 03.05.2012 - Nachod

Wracając z Czech postanowiliśmy wpaść na kolację do pobliskiego czeskiego miasta, Nachod. Znajduje się ono tuż przy granicy polsko- czeskiej. Jest to niewielkie , ale naprawdę urocze miasto. Wprawdzie my zagościliśmy tam wieczorem na kolację, ale spodobało nam się na tyle, że następnym razem na pewno tam zagościmy na dłużej.
Szukając dobrej knajpki na kolację trafiliśmy na prześliczny rynek, którego centralne miejsce zajmuje Kościół Św. Wawrzyńca:







Nie wiem, dlaczego tak jest, ale jak człowiek jest głodny to robi się wybredny..:) Wracaliśmy głodni  z Czech i zamiast wejść do pierwszej lepszej knajpy, my szukaliśmy tej odpowiedniej.
Tak naprawdę chcieliśmy spróbować czeskich knedlików i nigdzie nam się nie podobało...masakra:)
W końcu żołądek przemówił do rozumu i weszliśmy na 3 piętro kamieniczki do restauracji...
Oj co to była za restauracja...wystrój iście z lat 80..szkoda, że nie mamy zdjęć.Wszystko, dosłownie wszystko przypominało te lata.. Nadeszła kelnerka...kusa sukienka w kolorze ecru, bardzo widoczne stringi i do tego bez stanika:) Po jakiejś godzinie przyszła druga, na kolejną zmianę.W pewnym momencie poczułam się jakbym była w restauracji należącej do agencji towarzyskiej. Serio...:)
No coż, wracając do jedzenia..knedliki takie sobie, gorszy był sos ( tu od razu odrzucał smak kostki bulionowej lub sosu z papierka), który był trochę przesolony. Nie czułam tam ręki i i inwencji kucharza..
Mimo wszystko kelnerce oprócz zapłaconego rachunku daliśmy całą resztę koron, jakie mieliśmy... chociażby za urok miasta..

Aaa,  zaparowaliśmy auto na parkingu przynależnego do stadionu miejskiego. Oto bilety ( mnie się bardzo podobają):


Ps. Kolejny post o Kaplicy Czaszek i Skalnych Grzybach:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz